piątek, 26 sierpnia 2011

Ergo Hestia Likwidacja Szkód Infolinia


Ergo Hestia Infolinia, likwidacja szkód, obsługa klienta

Jakoś dawno temu już miałem zamiar napisać parę słów na temat mojej pracy na infolinii w Hestii w Sopocie. Pracowałem tam ponad 2 lata i chciałem się rozliczyć z tym czasem. Wiele rzeczy już nie pamiętam bo również trochę minęło czasu od chwili kiedy przerwałem umowę. Szkoda że wcześniej na bieżąco nie pisałem sobie można rzec pamiętnika ale wiadomo nie miałem czasu, energii, zapału, motywacji. Teraz mam trochę czasu i chciałem powiedzieć tylko o swoich odczuciach. Nie chcę aby ten mój post, czy blog był odebrany jako wyraz odegrania się, pokazania że jestem lepszy, że już skończyłem z tym światem. Nie jest to ani krytyka żadnej osoby, obrażenie, pokazania błędów danej osoby czy instytucji. Jest to po prostu wyraz moich uczuć, przemyśleń, doświadczeń. Chcę aby był to mój znak dla innych którzy staną przed wyborem czy zacząć pracę w Hestii czy nie. Ergo Hestia na Pomorzu w Polsce jest miejscem pracy. Nie ma dużo takich miejsc, który byłby tak chłonne na młodego człowieka. Szczególnie w jego imieniu to wszystko pisze, żeby się zastanowił czy ul. Jelitkowska czy Hestii 1 jest właściwym miejscem. Czy warto swój czas poświęcić na pracę w ubezpieczalni. Powiedziałem, że Hestia jest miejscem pracy na Pomorzu gdyż mało jest podobnych dużych firm który w tak prosty i masowy sposób werbują pracowników. Młody człowiek któremu nie powiodły się studia, przerwał je, lub skończył, lub szuka nowego wyzwania może się zastanowić dzięki mojemu tekstowi czy właśnie chodzi o to w życiu. Nie jest chce dawać łatwej odpowiedzi – idź lub nie idź. Chciałbym abyś drogi czytelniku sam stwierdził na moim przykładzie czy warto. Masz w sobie dużo potencjału, dużo sił, dużo energii. Jesteś młody i tego wszyscy ci dokoła zazdroszczą. Szybko się uczysz, szybko opanowujesz wiedze, szybko się dostosujesz do nowych realiów. Jesteś w stanie w przeciągu krótkiego czasu poznać i opanować wiedzę.

Ja swoja pracę zacząłem wiosną. Pamiętam zrobiła się dobra pogoda, wyszło słońce, wokoło nagle z zimy obudziła się wiosna. Było tak ciepło. Zadzwonił telefon jak to bywa w takich sytuacjach. Dzisiaj to tylko dzwoni telefon jeśli o coś chodzi. Kiedyś przychodziło się do ludzi. Parę razy się szło w interesie i ktoś wtedy wiedział, że tej osobie zależy. Dzisiaj szybko sprawy się załatwia. Dzwoni telefon. Pani mówi z agencji pracy że jest propozycja pracy w ubezpieczalni. Myślę sobie – czemu nie, pracowałem już, studiowałem, byłem można rzec naiwnym – tak bym siebie wtedy określił. Miałem głowę pełną nadziei, że rozpocznie się wielka historia w moim życiu. Będę pracował w wielkiej korporacji z ogromnym kapitałem finansowym. Ta praca mnie ubogaci. Tak sobie myślałem. Pamiętam ten moment kiedy telefon zadzwonił – byłem na rowerze w lesie. Jeszcze nie stopniał śnieg w niektórych miejscach. Jechałem i zadzwonił. Często mi się tak zdarza, że ktoś do mnie dzwoni i ja nie słyszę tego telefonu. Tym razem usłyszałem i się bardzo ucieszyłem. Długo szukałem pracy i ten telefon był dla mnie jak promyk nadziei. Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć że nie warto ufać tak bardzo swoim emocjom, że czasami dobrze byłoby mieć taki dystans i powiedzieć nie sobie czy innym ale o tym to za chwilę.

Najpierw pani powiedziała, że zaprasza na spotkanie, że podczas niego wszystko się okaże. Chyba od razu na pierwszym telefonie powiedziała ile mogę zarobić. Mówiła 2 tyś zł brutto. Myślę sobie na początek to nie dużo ale może w przyszłości będzie jakaś podwyżka.  Zgodziłem się na spotkanie i pojechałem do Wrzeszcza do biura. Było nas 4 osoby – 2 panów, 1 dziewczyna i ja. Nikt z tej grupy oprócz mnie nie zaczął pracy. Kazały nam Panie odgrywać scenki. Wcielaliśmy się w różne sytuacje – nie zadowolonego klienta w restauracji kelnera który to musiał słuchać i tak na odwrót – raz ja byłem kelnerem a drugim razem klientem. Druga para musiała odgrywać relacje między firmą zamawiającą a odbiorcom. Coś poszło o zamówienie., było jakieś feralne. Sens tego ćwiczenia pewnie polegał na tym żeby panie mogły poznać nasze charaktery – szczególnie jak sobie każdy z nas radzi w Stresie, w kontakcie z trudnym klientem. To określenie – trudny klient, później będzie kluczowym słowem w mojej całej tej myśli. Dodam, że 2 panie były pracownicami Randstadu przez który później byłem zatrudniony. Jedna powiedziała o drugiej że ta jest przedstawicielem Hestii. Co później okazało się nieprawdą, gdyż była tylko koordynatorką pracowników agencji w Hestii. Pewnie to określenie miało dodać prestiżu temu spotkaniu. Po scenkach mieliśmy za zadanie rozwiązać matematyczne  łamigłówki. Nigdy się w nie nie bawiłem na studiach więc miałem z nimi duży problem. Polegało to na tym aby w jednym rzędzie nie było takich samych cyfr. Był taki kwadrat w którym brakowało cyfr i trzeba było je tylko powstawiać. Jakoś mi się udało to zrobić. Jak skończyłem test to po prostu wyszedłem z agencji z przeświadczeniem, że raczej z tego nic nie będzie. Porozmawiałem jeszcze z dziewczyną jak jej poszło i wróciłem do domu. Dodam że zabrałem ze sobą swój dyplom ukończenia szkoły wyższej ale to pań nie interesowało więc się zdziwiłem, że ktoś zaprasza kogoś żeby pracował w dużej firmie i dokładnie nie przygląda się jego wykształceniu ani doświadczeniu.

Później znów jakoś zadzwonił telefon jak jechałem rowerem po lesie i się bardzo ucieszyłem. Pani powiedziała mi że mnie przyjęli i kolejne spotkanie odbędzie się już w centrali w Sopocie na ul. Hestii 1. Pojechałem. Byłem jako jeden z pierwszych osób. Uczucia z pierwszego spotkania były mieszane. Po pierwsze wchodzi się do centrali ubezpieczyciela a tam po prostu jak w raju. Przeszklone wejście, parter ogromny, piękny wystrój. Ogrom przestrzeni robi wielkie wrażenie – wchodzi się do gmachu, podnosi się oczy do góry a tam 20 metrów w górę czystej wolnej przestrzeni. Robi to ogromne wrażenie. Nie mogłem dojść do siebie i jako osoba nie mogłem się nadziwić temu miejscu. Po lewej stronie są takie sofy koloru czarnego a na ziemi dywan. Później jak już patrzyłem z góry na ten dywan i sofy i cały budynek to doszedłem do wniosku, że nie pasują do siebie. Każde Pietro jest połączone ze sobą takim pomostem, na środku jest winda którą można dojechać na każdy pomost. Z pierwszego czy z trzeciego piętra mogłem oglądać dół i tak powiem szczerze to po pewnym czasie widzi się te niedoskonałości, tylko na początku jest taki wielki blichtr, są uczucia które wszystko nakręcają a później codzienność weryfikuje ten raj. Dywan pewnie leży do dzisiaj tam, jest pewnie wysokiej klasy ale nie pasuje tam, pewnie zalegał komuś i dał go na parter. Jeśli ktoś czyta ten mój post i ma wpływ na wygląd tego miejsca to radzę go stamtąd zabrać bo nie pasuje kolorem do wnętrza jak również te obrazy na parterze. Owszem jest to kultura ale bez gustu. Zróbcie też coś z tymi niezadbanymi miejscami na wtyczki do gniazdek w podłodze również brzydko wyglądają. Mandarynki również nie pasują. Na portierni pewnie pracują te dziewczyny co wcześniej. Ciągle muszą się starać być miłe dla przychodzących. Codziennie muszą ładnie wyglądać i muszą rozmawiać z ludźmi którzy czują się oszukani przez Hestię. W Hestii czeka cię kariera która polega na tym że będą ci mówić że kariera na ciebie czeka a stoisz w miejscu. Mało jest osób które awansują. Góra mówi pracownikom najbliższym – awansujecie do nas, a ci się starają i robię jak mogą po czoło a stoją w miejscu. Więc taki biedny dyrektor danego działu mówi swoim pracownikom – menedżerom – pracujcie a awansujecie a ten biedny menedżer lub menadżer jak kto woli mówi szeregowemu pracownikowi likwidacji szkód lub infolinii – awansujesz tylko się staraj i każdy stoi w miejscu. Mój kierownik sam mi takie rzeczy gadał a jak go spytaliśmy kiedy ostatnio miał podwyżkę to powiedział że 3 lata temu. Każdy będzie ci mówił – czeka na ciebie kariera bo sam mu tak powiedzieli i mu się marzy i się frustruje że nic się nie dzieje. Jest to przykład manipulacji. Tak jest w wielu firmach. Pompuje się ludzi pustymi słowami a oni w to wieżą bo jest w nich cichy świat marzeń który rośnie jak mi rósł ale w pewnym momencie pęka cała ta piękna historia i bańka i się budzisz i widzisz, że rok, pół roku, 2 lata lub dłużej po prostu ci minęło bez powrotnie, trochę się nauczyłeś ale tak naprawdę odchodzisz z niczym. Stukałeś szkody, zamykałeś je, wypłacałeś, rozmawiałeś z klientem, załatwiałeś dla niego, kierownik mówił – dobrze robisz i co po tym zostaje? Nic. Zostaje tylko te 1,5 tyś zł na rękę i myślisz sobie – płakać czy się śmiać. Frustrujesz się bo musisz przyjść w poniedziałek i masz zawalony cały weekend myślą, że przyjedziesz do pracy i musisz się użerać z ludźmi, musisz zamykać jak najwięcej szkód bo cię cisną z góry. Bo kierownik patrzy na ciebie i wiesz co myśli, że jak nie zamkniesz szkód to cię wyrzuci jak nie będziesz się starał i robił dobrego wrażenia na infolinii to cię zwolnią. Nie ma tam spokojnej pracy, musisz ciągle więcej i szybciej  bo jak nie to wypadasz z gry. Ciśnienie z góry jest duże na dyrektorów później na kierowników a później na zwykłego człowieczka.

Wracając do 1 spotkania, przepraszam że tak się rozpisałem o wnioskach końcowych ale jak wracam myślami do tego co tam się działo to odżywają uczucia, wspomnienia, człowiek naprawdę się zaangażował a traktowali go tylko jak robota, jak maszynkę do odbierania telefonów, człowiek się nie liczy, liczy się tylko statystyka, jesteś częścią systemu. Nie jesteś człowiekiem dla nich, jesteś tylko częścią systemu. Nie zwracają do ciebie się szczerze ani uczciwie. Na pozór kierownik jest dla Ciebie miły ale tak naprawdę odbierałem ich zachowanie jako fałszywe, jak wymuszone. Nie obrażam ich jako osoby. Nie mówię o nich źle, tylko mówię źle o ich zachowaniu. Nie podobało mi się ono. Już na początku to widziałem na pierwszych spotkaniach, na szkoleniach, wiele rzeczy jest wymuszonych. Każdy jest ciśnięty z góry. Wszyscy są mili bo muszą być bo taki jest kanon, taka jest procedura, taki jest dress code cyz ogólnie mówiąc taki jest kod – code jak kto to woli nazwać.  Hestiawiki i całe szkolenia elektroniczne o tym mówią jak musisz wyglądać w pracy – piękne garsonki, garnitury, zawsze dobrze ubrani, porządek na biurku, przedstawiać się pełną nazwą – Ergo Hestia, dział likwidacji szkód, Jan Kowalski. I tak codziennie setki razy. Nie przesada? Reprezentuję firmę ale czy firma mnie reprezentuje? Buduję ją ale czy ona mnie?

Ok., 1 spotkanie, prezentacja firmy, filmik puszczony, znów wielkie zaskoczenie, sala na lewo jest przepiękna, ładne stoły, ładny wystrój ale niepotrzebne komputery  i telefony nieużywane. Była grupa osób które reprezentowały firmę. Zaproszonych było sporo – około 50 osób. Z grupy tej całej została dziesiątka, jak dobrze pamiętam lub mniej nawet. Reprezentanci opowiadali jaka to wielka firma i jakie przed nią wyzwania. Później kazali się nam przedstawić. Każdy powiedział parę słów. Wiele było ciekawych osób i mało z nich zostało. Potem dali nam testy do wypełnienia. 1 zadanie – czytanie ze zrozumieniem, drugie znów zadania matematyczne. Miałem mieszane uczucia czy mi się udało czy nie. Jednak znów po pewnym czasie 3 raz zadzwonił telefon od miłej pani z Randstad i powiedziała że przyjęli mnie. Znów się bardzo ucieszyłem.

Później było spotkanie znów we Wrzeszczu, tutaj już były osoby z którymi później pracowałem. Dwie osoby – chłopak i dziewczyna nadal pracuja. Nawet trzy – chłopak z dziewczyną na likwidacji szkód a drugi chłopak jako trener. Likwidator zarabia niecałe 2 tyś zł na rękę, trener też około 2 tyś zł. Kolega jest kierownikiem, zarabia 2,2 tyś zł. Chce to wszystko pokazać, że nie warto tam robić, że jeśli nie musisz tam iść, to nie idź, szkoda twojego  czasu, twojej energii, twego piękna, żeby się użerać z ludźmi, z kierownikami. To jest bezsensu.
Pani powiedziała że czekają na nas szkolenia przez miesiąc a później zaczniemy pracę w ruchu ciągłym – magiczne słowo – na słuchawce. Mieliśmy szkolenia bhp. Otyły pan opowiadał o kartce żeby nie brać jej do buzi bo można sobie przeciąć wargę bo krawędź jej jest bardzo ostra.
W końcu zaczęliśmy szkolenia. Mieliśmy je w Sali koło jednego dyrektora. Sala jak pewnie zgadniecie była bez okien. Za   to działała w niej klimatyzacja. Trenerzy szkolili nas jak mogli tylko żebyśmy pojęli całą wiedzę z zakresu ubezpieczenia. Szkolenie miało charakter trochę niewolniczy bo musieliśmy przygotowywać się w domu z tego co usłyszeliśmy na szkoleniu. Codziennie musieliśmy kuć żeby następnego dnia nas przepytano z tego materiału. Niemiłosiernie nas tępili trenerzy. Tutaj już się pokazała cała machina Hestii – ciśnienie z góry. I oczywiście wymuszony uśmiech, na klapie marynarki zielony znaczek Hestii – zielone oczko patrzy – czy to bożka greckiego czy trenera, który skrzętnie opowie wszystko przyszłemu twojemu kierownikowi jakim jesteś pracownikiem potencjalnym. Pytali nas i pytali. Tępili każde nieposłuszeństwo  i za wszelką cenę chcieli swoją wyższość zaznaczyć czy przez ucinki czy przez to że są trenerami  i wiedzą lepiej. Lubili kogoś usadzić i pokazać że nie wie lub że robi źle. Mówię ciągle tylko o ich czynach, nie o osobie. Pewnie to czytają i mówią że to nieprawda. No cóż. Każdy z nas ma swój punkt siedzenia i widzenia. Ciekawe to jest że kierownicy później a wcześniej trenerzy za wszelką cenę chcieli pokazać swoją wyższość i władzę. Ciągle mechanizm – ciśnienie z góry.

Skończyliśmy po miesiącu kurs. Nauczyliśmy się obsługiwać parę programów. Wszystkie miały nazwy greckie od greckich bogów lub mitów. Bardzo fajne to było. Bardzo mi się to podobało.

W końcu trafiliśmy na telefon. Na początku to wszystko było takie trudne. Bardzo mi się to podobało że szło się do kierowników czy do innych osób i mówiły wszystko jak co zrobić i co powiedzieć. Dużo osób było bardzo uczynnych. To był ich duży plus.

Na wstępie – odradzam pracę na infolinii. Zajedziesz się. Jak chcesz pracować u ubezpieczyciele to nigdy z ludźmi. Jest to trudny kawałek chleba. Codziennie odbierałem z 30 telefonów ludzi zdenerwowanych, oszukanych, nagminne było zaniżanie szkód. Zaniżanie wartości kosztorysu, wartości samochodu. Kierownik kiedyś mi powiedział że muszą zaniżać żeby mniej wypłacać, żeby więcej pieniędzy było w kasie Hestii. Było to dla mnie bardzo smutne. Owszem jest 5 procent telefonujących którzy robią wałki, którzy oszukają ale jest ich mało i łatwo ich znaleźć. Ale nie mogłem patrzeć jak ludziom się nie daje pieniędzy które im się należą. Ta praca ma to do siebie że zabiera ci soki. Mój były kierownik pewnie tam nadal pracuje, ma żonę, dzieci, nie ma innego wykształcenia ani innej propozycji pracy. Siedzi tam bo musi. Co roku przychodzi do niego 5 – 15 osób i odchodzi. Martwiło mnie to że nie umieją i nie chcą zatrzymać pracownika. Wiele było fajnych ale odeszli bo nie wytrzymywali ciśnienia tego od kierowników ani tego od klientów. tylko wystarczy dać więcej pieniędzy, więcej chwalić, zwracać uwagę na silne strony a mniej na słabsze. Nagminne było to że dużo się mówiło źle o ludziach, o ich błędach, mało mówiło się o tym co dobre. Wiele osób dla tego odeszło albo dla tego że ich kierownicy cisnęli, stawali na piety. Pokazywali nagminnie wady – traktowali po macoszemu swoich podwładnych. Wszystko wyliczone co do minuty w programie. Każda twoja czynność musi być zaznaczona w systemie. Nie ma minuty której nie kontroluje twój kierownik. Ani nie ma jego minuty której nie widzi jego dyrektor. I tak do góry i w dół. Każdy się boi o swój stołek. Średnio co roku zmienia się zespół osób na Sali. Osób na Sali jest od 40 do 50. 10 osób jest zazwyczaj stałych. Miesięcznie liczyłem odchodzi od 5 do 10 nawet 15 osób. Rotacja jest duża. Nie pogadasz sobie za bardzo bo na przerwę masz 10 minut na 2 godziny. Teraz ponoć jest przerwa na 20 minut. Na jelitkowskiej jest nawet bar gdzie jest dobre jedzenie ale mało. Fajny szef kuchni. Dobry chłopak. I miła obsługa. Pozdrawiam miłe Panie. Brakuje mi was.

Infolinia nastawiona jest na ilość odebranych telefonów. Codziennie jest około 80 telefonów do odebrania. Po pół roku już się nie chce. Miałem koleżankę którą trochę później ode mnie zaczynała. Wytrzymała miesiąc. Dziwiłem się, myślałem, że dam radę ale nie dałem. Widziałem za dużo błędów, sam odszedłem. Nie podobało mi się to że za bardzo się widzi twoje wady i mówią ci że nie możesz iść dalej przez nie. Jest to dla mnie nie do pojęcia. Nie wspiera się ludzi tylko liczy się na ich sukcesy. Jest to podobny schemat w dużych firmach jak ostatni głośny skandal we Francji. Został skazany makler giełdowy za to że inwestował za duże pieniądze i za dużo stracił ale kto mu na to pozwolił?

Z 10 osób co startowało, zostało niewiele – 2 likwidatorów, 1 trener. Inni odpadli albo później odeszli. Cieszę się, że nie pracuję tam, cieszę się że nie ma mnie ani w Polsce ani tam. Jestem teraz wolny. Hestia w moim odczucia jest pewnego rodzaju więzieniem. Mówią jaki jesteś cudowny i musisz robić za dwóch. Jak się wypalasz, odchodzisz. Mówią że Hestię założyli ludzie którzy wiele w życiu robili, jeden nie żyje, zginął od strzał pod domem publicznym, drugi ma duży hotel w pomorskim kurorcie. Sprzedali firmę Niemcom. I tak to się kręci. Prezes ma 3 samochody lub więcej. Kolega ma mieszkanie w bloku na wysokim piętrze i patrzy codziennie na jego piękny dom. Może taka jest polska, może tak jest i w Prokomie i innych wielkich firmach. Wszędzie gdzie jest hierarchia to tam na górze zawsze jest fajnie a tam na dole zawsze jest źle. Każda ze stron źle o sobie myśli. Jest to bardzo duże uproszczenie. Brakowało mi w Hestii prawdy, szczerości, uczciwości. Wiele rzeczy było nadętych. Wszystko przecież dla kasy. Na górze króle na dole niewolnicy którzy przynoszą krocie.    

Na koniec zostawiam parę wolnych myśli, które przyszły mi podczas pisania tych wspomnień. Są trochę urwane z kontekstu ale wyrażają one moje uczucia.

 Nie wiem dlaczego ale miałem nadzieję że będzie tak pięknie, żę będę pracował w wielkiej firmie, że czeka mnie cudowna przyszłość a dzisiaj została tylko frustracja że mnie wykorzystano, wyciągnięto soki ze mnie, musiałem pracować w miejscu gdzie nie było klimatyzacji, gdzie było duszno, gdzie było za gorąco, gdzie się okna nie otwierały. Nie mogę tego zrozumieć jak człowiek jest naiwny.

Chciałem wtedy pracować w tej firmie, dodając że w ogłoszeniu pięknie było napisane, że czeka przede mną wielka kariera – samochód, rozwój, i inne takie bzdety, tylko po to żeby nałapać pracowników, część się z nich wykruszy i tak przyjdą nowi. Co to za firma która zatrudnia nowych pracowników, żeby zaraz ich zwolnić lub żeby sami odeszli bo klimat nie sprzyja. Dziwię się,

Chciałbym dowiedzieć się co się działo w TP że ludzie skakali w pracy z pięter. Ja mogę powiedzieć co się działo w Hestii. Nie dzieje się tam dobrze. Firma nie szanuje ludzi. Prędzej czy później się rozpadnie. Mój post ma wpływ na klientów. Oni go czytają, widzą co się dzieje od środka i prędzej czy później firma będzie miała gorsze wyniki bo nie będą się ubezpieczać w niej ludzie gdyż będą wiedzieć, że jeśli firma nie szanuje swoich pracowników to nie będzie szanować i klientów.

Zapraszam innych do swoich opinii na temat Hestii. Pomoże to innym podjąć decyzję czy słusznie i warto pracować w Hestii po studiach. Czy to musi być pierwsza praca po której musisz mieć złe wspomnienia?

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

eh, no cóż, prawda, pozdrowienia dla tych po ciemnej stronie mocy, a radość wyzwolonych

Anonimowy pisze...

Niestety też nikomu niepolecam Ergo Hesti od 9 lat bezszkodowo ubezpieczałam u nich dom .
Wszystko było pięknie dopóki w 2012 roku niezalało mi domu około 100tys litrów wodyzalało mi kuchnię istało na podwórku przez pare dni . Ekspert za bojler który pękł i za wodę policzył 1500zł i po mojej interwencji ponieważ w czasie pierwszych oględzin zaznaczyłam że przy drewnianych ścianach i legarach napewno wyjdą inne problemy
Zaznaczył że jeżeli coś się będzie działo mogę zgłaszać dalsze uszkodźenia .Po jakimś czasie dom od strony kuchni zaczął osiadać zaczęłam mieć problemy z dżwiami wyjściowymi przekosiły się a podłoga w kuchni zaczęła się zapadać . W czasie trzech oględzin zrobionych przez eksperta ergo hesti wyszło że dżwi są do wymiany ergo hestia policzyła mi za naprawę 315 zł porosiłam konsultantkę żeby wysłali fachowca który będzie potrafił doprowadzić te dżwi żeby były takie jak przed szkodą bo ja nieznajdę takiego códotwórcy (moje ubezpieczenie to wartość odtworzeniowa) to mi odpisali że jak zrobię je na własny rachunek to oni się wtedy ustosunkują do dopłaty.
Moim zdaniem mija się z celem ubezpieczenie w którym najpierw muszę płacić z środków własnych a póżniej dopiero
ubezpieczyciel może mi wypłaci pieniądze a może nie zależy od jego chęci i mojego uporu by załatwić tą sprawę .
Póżnej ekspert potym jak rozkuliśmy podmurówkę z dwóch stron domu z jednej gdzie woda się nielała legar był suchy i w bardzo dobrym stanie drugi od kuchni kompletnie zgnity i zmurszały stwierdził że jest ewidentnie do wymiany . Trzeci protokół z oględzin stwierdził że z wyniku wymycia podłogi (podsypki) podłoga zaczyna uchodzić.
Właśnie dostałam emaila że za legary i podłogę nic mi się nienależy .Potym wszystkim zaczęłam się interesować czy ergo hestia tylko w moim przypadku zachowała się w sposób brać piniążki jak najbardziej a jak będzie trzeba zapłacić to klijent może pocałować nas w dupę ale widzę że oszukanych jest całkiem sporo ja postanowiłam
walczyć z tą obłudą w sądzie jak się wszystko zakończy to opisze to natym forum.

Pozdrawiam Małgorzata

Anonimowy pisze...

Zgadzam sie,

Hestia jak PZU czy inne polskie towarzystwa ubezpieczeniowe stosuja uproszczone rozliczenie - na zamiennikach i usrednione stawki. Dlatego odszkodowanie jest tak niskie.

Musisz przedstawic kosztorys napraw ubezpieczycielowi i on musi go zaakceptowac.

Ubezpieczyciela interesuje tylko przypisana skladka. Nie liczy sie z klientem.

Warto tylko ubezpieczyc mieszkanie na mala sume - 100 tys zl jak i dom. Bo nie zdarza sie czesto pozar lub hyragan.

Polecam OC w zyciu prywatnym na wysokosc 20 tys zl z wszystkimi opacjami ryzyka jak najem. Przydaje sie w przypadku zalania lub uszkodzenia mienia.

Jednak ubezpieczyciele to zlodzieje.

Anonimowy pisze...

Generalnie, lepiej ubezpieczycieli omijać długim łukiem, Hestię jako pierwszą.

Odradzam stanowczo PZU - zbyt dużo klauzul, wykluczeń w OWU

Polecam tylko Wartę. Dobry ubezpieczyciel. Przejrzyste i proste OWU.

Ja ubezpieczam dom na 40 tyś, tyle ile jest wart dach. Mam OC w życiu prywatnym 20 tyś zł od najmu. Tyle mi wystarczy.

OC w życiu prywatnym to podstawa - zalanie, mała szkoda. Wystarczy 20 tyś - 40 zł rocznie. Po bólu, strachu, po szkodach.

Auto ubezpieczam tam gdzie najtaniej, i tak to nie moje ubezpieczenie w końcu.

Anonimowy pisze...

Hestia to oboz pracy nie szanuja ludzi ale duzo mlodych osob daje sie zlapac i potem pracuja po godzinach za darmo myslac ze tak trzeba.

Anonimowy pisze...

Wpis jest z 2011 roku, dzis mamy 2016 a ja tam pracuje 3 lata i wszystko co zostalo tu napisane mogłabym powtórzyć jako swoją historie. Tragedia. Nie szanuje się tam człowieka.

Anonimowy pisze...

Nie polecam tej firmy nawet przestrzegam banda złodziej i oszustów dość ze po wypadku i szkodzie całkowitej wycenili śmieszne pieniądze to jeszcze żeby je zwrócili musiało się rozbić o KNF. Lepiej poszukać u konkurencji.